Tak mniej więcej wyobrażają sobie powstanie tej doktryny
bogobojni katolicy.
Pierwszą konstatacją katolika, który zaczyna się zastanawiać
nad źródłami swej wiary – po sięgnięciu do Ewangelii – jest stwierdzenie, że
tam jest bardzo niewiele na temat tego, w co należy wierzyć. Tam są
głównie wskazania – jak żyć.
Znakomita większość ustaleń powstała znacznie później i to w
toku gorących dyskusji, gdzie używano różnorakiego oręża. I przemoc fizyczna
wcale nie była odrzucana; przeciwnie – zdarzały się przypadki wymuszeń
poglądów.
Banicja – czyli wysyłanie do odległych klasztorów – to
norma, ale i przypadki ostrzejszych form nie były Pasterzom obce.
To byli ludzie „z krwi i kości”, którzy próbowali
dostosować nauki chrześcijańskie do warunków w jakich żyli. Szukali optymalnych
rozwiązań.
To, co może budzić zdumienie – to fakt ustaleń doktrynalnych
na najwyższym duchowym poziomie.
Przynajmniej względem czasów , gdy doktryna powstawała. W
wielu przypadkach znakomicie przekraczała bariery czasu – i to też budzi podziw
i zdumienie.
Czy to nie dowodzi Interwencji Ducha Świętego?
To trzeba samemu oceniać.
Niemniej. Poza dogmatami – istnieje szeroki zakres tematów,
który może i powinien być dostosowany do czasów współczesnych. Prawo do
wyrażania opinii maja wszyscy – bo „wiatr wieje, kędy chce”., a „znaki
czasu” są drogowskazem.
Warto o tym pamiętać przy dyskusjach (albo próbach ich zakazu) tyczących
Kościoła. |