W zasadzie brak jest
rozważań tyczących problemu, a jest on przecież zasadniczy dla rozwoju myśli
społecznej.
Ten tekst ma tylko zwrócić uwagę na te kwestię; to zbyt
poważna sprawa , aby można ją było opisać w skrótowy sposób. I nie dlatego, że
tak być nie powinno, ale dlatego, że nasuwać się będzie wiele wątpliwości,
które powinny zostać wyjaśnione, a dopiero wtedy można będzie wrócić do
podstawowych określeń.
Zacznę od przypomnienia, jak traktowane jest prawo w różnych
cywilizacjach.
Chińska.
Prawa stanowione przez cesarza (obecnie władzę centralną)
mają nie tylko charakter porządkowy, ale także wymiar etyczny. Dostosowanie się
do poleceń, dowolnego typu, jest etyczne. W każdym wypadku. Nie istnieje więź
między jednostkami – brak zatem empatii w relacjach społecznych; ta występuje
jedynie w rodzinie.
Bramińska.
Etyczny charakter mają tylko uregulowania utrzymujące i
podtrzymujące istniejący system społeczny
Turańska.
Prawa mają charakter porządkowy i nie mają wymiaru etycznego
– to wynika z „wojskowego” charakteru cywilizacji powstałej na bazie podłoża
organizacji militarnej.
Arabska.
Istnieje dążenie do utożsamiania regulacji porządkowych z
zapisami Koranu; etyczne są te prawa, które są zgodne z Koranem.
Bizantyjska.
Etyka postępowania określana jest zasadami życia w
społeczeństwie, które są określane przez struktury państwa. Nie ma etyki poza
państwem.
Żydowska.
Etyczne jest prawo. Etyczne i obowiązujące jest wszystko to,
co można uzasadnić i wyjaśnić na bazie prawa.
Ważną rolę odgrywają interpretatorzy prawa, gdyż zależnie od
ich wyjaśnień i ustaleń można zmieniać etyczną ocenę postępowania.
Jeśli przy tym społeczność ta jest zamknięta – w sensie
traktowania siebie jako wyłącznego strażnika prawa – to względem czynnika
zewnętrznego obowiązuje wykładnia członka wspólnoty żydowskiej. Obowiązujące i
etyczne. Przynajmniej takie są oczekiwania.
Łacińska (jako idea cywilizacyjna, bo próba
realizacji miała miejsce tylko w Polsce).
Nie istnieje prawo, jako narzucenie zasad regulujących życie
społeczne. Natomiast istnieje obyczaj – jako ustalenie zasad współżycia,
które wszyscy obowiązują się przestrzegać.
Obyczaje bazują na zasadzie miłości i nie są
rygorystycznym przepisem; mogą być modyfikowane stosownie do okoliczności przy
przestrzeganiu zasady podstawowej – miłości, czyli pozytywnego nastawienia do
otaczającej rzeczywistości.
Aby objaśnić - można
porównać stosunek Polaka do przepisów ruchu drogowego.
Te przepisy nie są traktowane jako bezwzględnie
obowiązujące, ale jako wytyczne. Czyli – nie traktuje się jako przestępstwa,
czy wykroczenia, jazdy po lewej stronie jezdni, jeśli nie czyni to zagrożenia
dla innych.
Podobnie – ograniczenie prędkości nie jest bezwzględnym
nakazem, a wskazaniem. Dlatego naturalnym oczekiwaniem jest, aby policjant przy
kontrolach uwzględniał nie tylko samo zdarzenie, ale i warunki – w sensie
zagrożenia jakie jazda z przekroczeniem prędkości mogła stworzyć.
Jakie jest uzasadnienie takiego ujęcia?
To my, jako społeczeństwo, tworzymy uregulowania, zatem
to my mamy prawo je interpretować.
„Sztywne” wdrażanie prawa – jest sprzeczne z polskością.
Czytelnik może uznać takie stanowisko za warcholstwo. Na pierwszy
rzut oka – tak. Ale proszę zastanowić się głębiej.
Tworzenie zasad społecznych winno należeć do ludzi
świadomych i odpowiedzialnych. Nie da się zaś przewidzieć wszystkich
okoliczności w jakich szczegółowe regulacje miałyby obowiązywać. Ważne więc, aby
były to wytyczne, które należy brać pod uwagę zależnie od sytuacji.
Takie podejście jest znacznie bardziej wymagające, aniżeli
trzymanie się sztywnych przepisów.
W naszych warunkach można to rozważać jako porównanie polskości
i katolicyzmu.
(Istnieje złośliwa tendencja utożsamiania obu określeń –
„Polak-katolik”, ale to tylko próba obniżenia rangi polskości).
Katolicyzm – to obecnie kierowanie się zasadami
nauczania Kościoła tak, aby nie popełnić grzechu. Chyba takie określenie etyki
postępowania nie odbiega od obowiązujących przekonań.
Polskość – to postępowanie tego rodzaju, aby nie
zawinić względem bliźniego.
Jeśli odniesiemy to do przepisów ruchu drogowego; katolik
winien się do tych przepisów stosować, ale jeśli wyniknie kolizja z racji
nieprzestrzegania przepisów przez innego uczestnika ruchu – nie czuje się
winny.
Polak – nie czuje się zobowiązany do literalnego
przestrzegania zasad ruchu, ale będzie się poczuwał do odpowiedzialności
(współodpowiedzialności), za każdą kolizję. Bo polskie podejście do spraw
społecznych obliguje do tego, aby nie zawinić wobec innych – niezależnie,
czy wina jest umyślna, czy nieświadoma.
W tym kontekście warto zwrócić uwagę na Ewangelię
(Mateusz), gdzie w Kazaniu na Górze Chrystus wskazuje, że obowiązkiem człowieka
jest stosowanie zasad współżycia daleko przekraczających zasady prawa.
Zatem nie litera, a duch miłości bliźniego (w szerokim pojęciu) winien
przyświecać naszemu postępowaniu. „Litera” – to tylko naprowadzenie. |